ołowianym ciężarem, niemal uniemożliwiając mu oddychanie, odbierając
mu siły, odbierając mu zdolność myślenia, odbierając mu... człowieczeństwo. Cokolwiek wtargnęło do tego pokoju, było złe. Lecz Mary nie bała się, przeciwnie, powitała zbliżającą się ciemność uśmiechem, pragnęła jej dotyku, wygięła się jak kotka, spojrzała wyczekująco. Od otwartego okna powiał wiatr, odrzucił jej włosy do tyłu, obnażył szyję i dekolt, cieniuteńka, przejrzysta szata zsunęła się niżej. Mary zerwała z szyi srebrny krzyżyk. Jeremy starał się obudzić, powstrzymać ją, lecz nie mógł, cień nieubłaganie się zbliżał, aż ogarnął ją,zaś ona odchyliła głowę do tyłu, na jej twarzy odmalowała się ekstaza. - Nie! - krzyknął Jeremy z całych sił i ten krzyk obudził go. Telewizor nie działał. Mary dalej leżała na łóżku. Było chłodno, skądś ciągnął ziąb, jakby pootwierano okna, lecz w szpitalu w ogóle nie otwierano okien, cały czas działała klimatyzacja. Nagle Jeremy spostrzegł, że drzwi do izolatki są uchylone. Z powrotem przeniósł wzrok na Mary. Nadal leżała na wznak z otwartymi oczami, wpatrując się przed siebie, lecz coś się zmieniło. Uśmiechała się. Wstał, podszedł do łóżka, wziął ją za rękę. Nie reagowała, uśmiechała się tylko. - Już dobrze, nic się nie dzieje - zapewnił. RS 114 W tym momencie dostrzegł jej srebrny krzyżyk leżący daleko w kącie, łańcuszek był zerwany. Rozległo się pukanie do drzwi, Jeremy odwrócił się gwałtownie i zobaczył w progu potężnego policjanta. - Chciałem tylko powiedzieć, synu, że jakby co, to ja tu jestem. - Dziękuję. Pan nas pilnuje? Czemu? - Z polecenia porucznika Canady'ego. Podobno jakaś psycholog was zna i martwi się o wasze bezpieczeństwo. Ale nic wam nie grozi, wszystko będzie dobrze. - Na pewno. Jeremy zauważył, że mężczyzna ma na szyi masywny srebrny krzyż, którego nawet nie próbował ukryć pod mundurem. Nic nie będzie dobrze, pomyślał. Nie wiedział czemu, ale miał nieodparte przeczucie, że wszystko już diabli wzięli. A Mary uśmiechała się nadal. RS 115 ROZDZIAŁ SIÓDMY Bryan McAllistair okazał się znakomitym wykładowcą. Nie tylko znał na wylot swoją dziedzinę wiedzy, ale także wiedział, kiedy mówić z powagą, a kiedy pozwolić sobie na żart, który nie tylko dawał słuchaczom chwilę relaksu, ale czasem pozwalał też lepiej zrozumieć pewne kwestie. Tembr jego głosu oraz sposób mówienia również robiły wielkie wrażenie, podobnie jak uśmiech, który od czasu do czasu pojawiał się na jego twarzy. No i wygląd... Jest uderzająco przystojny, pomyślała Jessica, zresztą nie po raz pierwszy. W jej sercu coś się poruszyło, jakby dawne, dawne wspomnienie, lecz potrząsnęła głową, postanawiając nie dać się oczarować temu wyjątkowemu wykładowcy, który dosłownie uwodził swoje audytorium. Nie wiedziała, ile mu płacili, lecz był wart każdych pieniędzy. - Przyszedł prosto do ciebie, a ty otrzymałeś polecenie od władz, żeby go wysłuchać? - szepnęła Seanowi do ucha.