Po powrocie do swojego pokoju dobre pięć minut zastanawiała się, czy zaryglować

  • Mateusz

Po powrocie do swojego pokoju dobre pięć minut zastanawiała się, czy zaryglować

26 June 2022 by Mateusz

drzwi. W końcu zwyciężył rozsądek. Kiedy przebrała się w koszulę nocną, stanęła bez ruchu przed kominkiem i dotknęła ust. Śnić o nim, też coś! Będzie miała szczęście, jeśli w ogóle zmruży oczy. Lucien chodził wokół stołu i liczył w myślach bele siana, sztuki bydła, cenę owsa, ilość węgla potrzebnego do ogrzania Kilcairn Abbey przez całą zimę. Nic nie pomagało. - Do diaska! - zaklął. Powtórzył te słowa kilka razy, za każdym razem wypowiadając je innym tonem. Mężczyzna o jego doświadczeniu i reputacji nigdy, przenigdy nie uganiał się za podstarzałą dziewicą, zwłaszcza gdy zatrudniał ją jako guwernantkę. Pocałował ją w nadziei, że ukoi pragnienie, które w nim budziła. Przeliczył się niestety i teraz dręczyło go pożądanie. Po pierwszej chwili wahania panna Gallant zareagowała bardzo żywo, w końcu jednak pobiegła do łóżka, zostawiając go rozpalonego. A on dobrowolnie wypuścił ją z rąk. Jeszcze raz okrążywszy pokój, wyszedł na korytarz i ruszył w dół po schodach. Zatrzymał się przed pierwszym z kilkunastu pokojów znajdujących się pod salą balową. Na swoje pukanie usłyszał niezbyt uprzejmą odpowiedź. Zapukał jeszcze raz, głośniej. - Dobrze, dobrze, do licha - burknął męski głos. - Lepiej, żeby to było coś ważnego. Drzwi się otworzyły i zaspany pan Mullins łypnął gniewnie na intruza, trąc oczy. Ujrzawszy pracodawcę, zbladł i wyprostował się pospiesznie. - Milordzie! Nie wiedziałem... - Panie Mullins - przerwał mu Lucien. - Mam dla pana zadanie. - Teraz, milordzie? - Tak, teraz. Proszę przygotować listę... dwunastu, no, powiedzmy, piętnastu samotnych kobiet z arystokratycznych rodów, o dobrym charakterze, miłej powierzchowności, w wieku od siedemnastu do dwudziestu dwóch lat. Jeśli kobieta nie znalazła męża do czasu ukończenia dwudziestego drugiego roku życia, widocznie miała jakiś defekt, umysłowy lub fizyczny. Był pewny, że w pannie Gallant wkrótce jakiś znajdzie. - Kobiety. Tak, milordzie. Ale... w jakim celu? - Małżeństwa, panie Mullins. Proszę mi dostarczyć listę rano, żebyśmy mogli zacząć eliminację. Zostawił osłupiałego doradcę i wrócił na górę. Wimbole już udał się na spoczynek, dom był pusty i cichy. Dotarłszy do swojego apartamentu, zwolnił lokaja i rozebrał się. Nalał sobie brandy i wychylił ją jednym haustem. Jeszcze długo w noc siedział po ciemku i patrzył na księżyc, ale widział tylko turkusowe oczy. Kiedy rano Bartlett zapukał do drzwi, a następnie wszedł bez pytania do sypialni, Lucien spał dopiero od dwudziestu minut. - Do diabła! Która godzina? - burknął, ciskając w służącego butem. Bartlett złapał pocisk i ruszył do okna. - Siódma, milordzie. Pan Mullins wyszedł, ale prosił mnie, bym panu przekazał, że wróci o ósmej. Rozsunął ciężkie niebieskie zasłony. Jasne światło dnia zalało pokój. Lucien jęknął i zakrył oczy ręką. - Czy Wimbole ma przygotować coś na ból głowy, milordzie? - spytał lokaj, zbierając rozrzucone ubrania. - Nie. Jestem po prostu zmęczony. Czy harpie i panna Gallant już wstały? - Panna Gallant i Sally poszły do Hyde Parku jakieś piętnaście minut temu. Gdy wychodziłem z kuchni, Penny i Marie zostały wezwane do pokoju pani Delacroix. Dobrze, że Bartlett umiał trzymać język za zębami, miał wyczucie czasu i gust, bo jego chłodny profesjonalizm bywał czasami irytujący. - Przynieś mi kawy. - Tak, milordzie. Lucien wstał, włożył koszulę i spodnie, które wieczorem przygotował mu lokaj. Dzięki Bogu, że już wcześniej postanowili z Robertem wybrać się na wyścigi łodzi na

Posted in: Bez kategorii Tagged: piosenki święta, małgorzata kukuła wiek, rozmiary biustu,

Najczęściej czytane:

Tak było i tym razem. Strąciłem na ...

podłogę puszkę z farbą i list. A uporczywy sygnał telefonu wciąż mnie ponaglał... Podniosłem słuchawkę. Dzwonił... Nieważne kto. Ważne jest natomiast to, iż natychmiast musiałem wyjść z domu z wyjątkowo ważnego powodu. Do domu wróciłem późno i zabrałem się za robienie porządku. Na szczęście farba ... [Read more...]

zedł do Smutnej Dziewczyny i położył rękę na ...

jej ramieniu, po czym otarł Różą jej policzek i cicho odszedł. Wydawała mu się, że Smutna Dziewczyna stała się jakby mniej smutna. - Dlaczego ta planeta nosi nazwę Szczęśliwego Imienia? - spytał Mały Książę, kiedy odeszli już bardzo daleko od ... [Read more...]

, których nie chciała odebrać. - Przez resztę życia nie wybaczę sobie, że z nim nie porozmawiałam. - Przypuszczam, że nie zostawił wiadomości? - Nie, ale nie sądzę, by dzwonił do mnie z czystej tęsknoty. Myślę, że miał po temu poważny powód i nie mogę wrócić do normalnego życia, dopóki się nie dowiem, co nim powodowało. - To mogło być cokolwiek, Sayre - odparł miękko. - Owszem. Uwierz mi, moje sumienie już próbowało mnie przekonać, że to nie było nic istotnego, zwykły telefon w stylu „co u ciebie słychać". Wiedząc jednak to, co wiem o warunkach pracy w fabryce, tajemniczym zniknięciu Iversona i niedawnej kłótni Danny'ego z Chrisem, powinnam raczej założyć, iż chodziło o coś ważnego. - Popatrzyła na niego i westchnęła. - Beck, moja rodzina jest zdeprawowana i śmiertelnie niebezpieczna. Nie można pozwolić, aby bezkarnie niszczyła życie i dorobek ludzi. Ktoś musi ich powstrzymać. Byłam wściekła, kiedy kilka dni temu wyciągnąłeś mnie z samolotu, ale teraz muszę ci za to podziękować. Nie mogłabym żyć w zgodzie z własnym sumieniem, gdybym wróciła do domu bez satysfakcjonujących odpowiedzi na kilka trudnych pytań. - Co z twoją pracą? - Użył ostatniego argumentu, jaki miał w zanadrzu. - Czy nie ucierpi podczas twojej nieobecności? - Mogę stracić kilku potencjalnych klientów, którym bardzo się spieszy, ale większość zgodzi się odłożyć wykonanie projektów do czasu mojego powrotu. Tak czy owak, nie mogę zacząć prowadzić normalnego życia w San Francisco, wiedząc, że nawet nie spróbowałam wyprostować wszystkich tych okropności tutaj. - Przyjrzała się w zamyśleniu bąbelkom szampana w swoim kieliszku. - Chris chce, żebym zniknęła. Zastanawiam się dlaczego. Jego pragnienie pozbycia się mnie wzbudza moją podejrzliwość, przez co nie mogę wyjechać. - Spojrzała na Becka. - Zostaję. Zdawał się zaakceptować fakt, że nie potrafił przemówić jej do rozsądku. Westchnął z rezygnacją i wskazał palcem kryształowy kieliszek. - Dopij to. Nie ma sensu, żebyś marnowała najlepsze francuskie specjały. Upiła łyk i spytała: - Czy szampan jest częścią twojej strategii uwodzenia, Beck? Uniósł brwi pytająco. - Wolałabyś, żebym od razu przeszedł do rzeczy? Nasz gospodarz znajdzie nam dyskretny pokoik - dodał ciszej. - A ja bardzo chętnie się tobą zajmę. - Żebyś mógł potem czym prędzej pobiec do Huffa i pochwalić się, że wypełniłeś misję? - Sayre, chyba nie sądzisz, że mogłem odebrać jego sugestie inaczej niż jako czysty absurd, prawda? Uśmiechnęła się z żalem. - Chris rozkoszował się opowiadaniem mi o tym, jak to Huff znowu próbuje mną manipulować. To był coup de grãce[z fr. ostateczny cios] w jego kampanii przeciwko mojemu pobytowi w Destiny. Przy stoliku pojawił się kelner z przekąskami. - Czy możemy zapomnieć o tym wszystkim przynajmniej na tyle długo, żeby z przyjemnością spożyć obiad? - spytał Beck. Gdy skinęła głową na zgodę, gestem zaprosił ją, by spróbowala przyniesione jedzenie. Ugryzła kawałek pasztecika, który dosłownie rozpłynął się w ustach. - Co jest w środku? - spytał Beck. - Nie wiem, ale jest znakomite. Spróbował również i mruknął z aprobatą: ...

- Gruyère. Szpinak. - Beck, w szpitalu... - Mielona cebula - kontynuował analizę nadzienia. - Pierwsza kartka, którą Alicia Paulik wyciągnęła z koperty, była od ciebie. Widziałeś jej reakcję. Włożył resztkę pasztecika do ust i otrzepał dłonie. - Przepyszne. Chyba poczęstuję się następnym - powiedział. Sięgnął w kierunku talerza, ale Sayre chwyciła jego dłoń i zmusiła go, by spojrzał na nią. - Czek, który im wysłałeś, opiewał na niezwykle szczodrą sumę. - To dość relatywne pojęcie, nie sądzisz? Zdefiniuj szczodrość. Huff zasugerował, że powinniśmy nieco osłodzić ich żywot. - Huff nie miał nic wspólnego z tym podarunkiem. Czek nie został wystawiony przez firmę, lecz przez ciebie, z prywatnego rachunku. Beck wyciągnął szampana z kubełka i ponownie napełnił oba kieliszki. - Pani Paulik była wstrząśnięta twoją hojnością - ciągnęła Sayre - ale jednocześnie wywołałeś w niej wewnętrzny konflikt. Była na ciebie zła, bo swoim gestem sprawiłeś, że poczuła wyrzuty sumienia za ten incydent z pluciem. Bardzo żałuje tego, co zrobiła, i chciała cię przeprosić. - Nie musi mnie za nic przepraszać. - Jest ci winna wdzięczność. - Tego również nie potrzebuję. - W takim razie, dlaczego to zrobiłeś? - Lepiej zacznij się zastanawiać nad tym, co chcesz zjeść. Polecam ostrygi Bienville. - Do diabła, Beck, odpowiedz na moje pytanie! - W porządku - odparł szorstko. - Może próbuję w ten sposób kupić sobie czyste sumienie. Czy teraz będziesz miała o mnie lepsze czy gorsze mniemanie? Przywołał kelnera i powiedział do niego coś bardzo cicho po francusku. Mężczyzna zniknął wewnątrz restauracji i wkrótce powrócił, niosąc dwa skórzane foldery zawierające odręcznie napisane menu. Sayre odłożyła swoją kartę dań na stół. - Jeśli chodzi o poniedziałek wieczorem, dlaczego powiedziałeś Chrisowi o Calvinie McGraw? Sądziłeś, że będzie zabawnie zobaczyć moją reakcję? Beck odłożył menu i spojrzał jej prosto w oczy. - Nie, Sayre. Pomyślałem jednak, że interesujące będzie przyjrzeć się zachowaniu Chrisa. - Chrisa? Położył obie dłonie na stoliku i pochylił się do przodu, zmniejszając dystans między nimi. - Chris i Huff niepokoją się twoimi próbami wyciągnięcia informacji od byłych ławników. Zastanawiam się dlaczego. Powinni pokręcić głowami ze zdumieniem i uśmiać się z twoich niedorzecznych pomysłów. Dlaczego nie zaczekają, żebyś zrobiła z siebie idiotkę? Dlaczego nie pozwolą ci rozegrać tej partii, aż poddasz się i wrócisz do San Francisco? Tego właśnie normalnie bym się spodziewał. - Chyba że mają coś do ukrycia. - Chyba że mają coś do ukrycia. - Beck spojrzał na menu i zaczął bawić się frędzelkiem jedwabnego sznura, który rozdzielał strony wewnątrz skórzanej okładki. - Pozwoliłem, żebyś najadła się wstydu, ponieważ chciałem zobaczyć, co zrobi Chris, jeśli Calvin McGraw będzie miał akurat lepszy dzień i udzieli nam sensownej i jasnej informacji o tym, co wydarzyło się podczas procesu, tak jak to zrobił przy tobie tamtego poranka. - Zatem uwierzyłeś mi, tak? Beck podniósł głowę i popatrzył na nią długo, zanim zapytał: - Jak ty to robisz? - Co? - Zakładasz tani naszyjnik odpustowy do eleganckiej sukienki i wciąż wyglądasz tak cholernie cudownie. Kiedy spojrzałem na ciebie przed chwilą... pomimo tych wszystkich idiotyzmów, o których rozmawiamy, pomyślałem, Jezu, ona jest taka piękna. Na poły podświadomie dotknęła sznura sztucznych pereł spoczywających na piersi. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czy uwierzyłeś w to, co powiedziałam ci o Calvinie McGraw? Westchnął i usiadł prosto. - Jeśli w to uwierzę, znajdę się o krok od uznania, że Chris zabił Gene'a Iversona i pozbył się ciała tak, żeby nikt nigdy nie mógł go znaleźć. - Nie popełnił błędu Huffa - powiedziała cicho Sayre. - Jakiego błędu? - Chris był świadkiem zamordowania Sonniego Hallsera. Oczy Becka wpatrzyły się w nią czujnie. - Co takiego? - Chris odwiedził mnie wczoraj w nocy, kiedy wróciłam do hotelu. Rozmawialiśmy o czymś więcej niż tylko o planach Huffa wobec ciebie i mnie. - Streściła Beckowi konwersacje ze starszym bratem, ze szczególnym uwzględnieniem rozmowy o śmierci Hallsera. - Próbował mi wmówić, że byłam zbyt młoda, by cokolwiek pamiętać, i pomieszały mi się wspomnienia, ale to nieprawda, Beck. Wiem, że mam rację. Tamtej nocy Chris wymknął się z domu i poszedł do fabryki, żeby zrobić niespodziankę Huffowi. Nie wiem, czy widział, jak Huff wpychał tamtego człowieka do maszyny, czy też obserwował, jak ojciec pozwalał Hallserowi umrzeć w męczarniach, nie ratując go po wypadku. Tak czy owak, na pewno wywarło to na nim ogromne wrażenie. Takie wydarzenie może spowodować, że człowiek wyrzeka się wszelkiej agresji albo, wręcz przeciwnie, zaczyna się zastanawiać, jak to wykorzystać. Myślę, że w przypadku Chrisa mamy do czynienia z tym drugim. Gdy Huff nie poniósł żadnych konsekwencji za to, co zrobił, jego syn zdał sobie sprawę z korzyści wynikających z brutalności. Chris był klientem Becka, dlatego ten w najmniejszy sposób nie zareagował na to, co właśnie powiedziała. Sayre rozumiała powody jego milczenia i, na przekór sobie, ceniła go za to. Przyglądała się kropelce potu, która ściekła powoli z jego skroni i rozpłynęła się w siateczce delikatnych zmarszczek w rogu oka. - Powiedz mi, Beck. Ile jestem warta? - Słucham? - Huff zamierzał na pewno hojnie cię wynagrodzić za to, że się ze mną ożenisz i zostaniesz ojcem jego wnuka. Na jaką sumę się zgodziliście? A może pozostawiłeś wysokość zapłaty do jego decyzji? Dostałeś już zaliczkę? - Jak myślisz, z czego płacę za ten obiad? - zażartował. Wstał, podszedł do Sayre i pomógł jej wstać. - Mimo to bardzo cię proszę, ogranicz swój wybór potraw do lewej strony menu. Wszystkie potrawy z trzydaniowego posiłku były znakomite, ale żadna z nich nie dorównywała czekoladowemu sufletowi nasączonemu chantilly, którym podzielili się na deser. W restauracji było co najwyżej tuzin stolików, wszystkie nakryte białymi adamaszkowymi obrusami i zastawione srebrnymi sztućcami, kryształami i starą porcelaną. Ściany nad boazerią pokrywała różowa mora, w tym samym odcieniu co zasłony okienne, opadające ciężko na błyszczącą drewnianą podłogę. Pomieszczenie było dyskretnie oświetlone stojącymi na stolikach świeczkami i kryształowym żyrandolem zwisającym z gipsowego medalionu na środku sufitu. - Moje gratulacje dla szefa kuchni, podobnie jak dla dekoratora wnętrz - powiedziała Sayre, kiedy wyszli na zewnątrz, aby wypić kawę. - Dopilnuję, żeby się o tym dowiedzieli. - Jak znalazłeś to miejsce? - Nie ja, tylko moja mama. Przyprowadziła mnie tutaj, żeby uczcić mój dyplom prawnika. - Pochodzi z Nowego Orleanu? - Rodowita mieszkanka. - To ona nauczyła cię francuskiego? - Gdy jeszcze nosiłem pieluchy - uśmiechnął się. Kelner nalał im kawy i zostawił samych. Beck dodał do płynu porcję grand marnier, a potem podał filiżankę Sayre. - Nie jest to wprawdzie bar w Destiny, ale robią, co w ich mocy. Uśmiechnęła się i z filiżanką w dłoni podeszła do poręczy balkonu. Nie wiadomo skąd dobiegały dźwięki muzyki, snujące się nad dachami domów. Podwórko poniżej tonęło w głębokim cieniu. Fontanna na środku bulgotała letargicznie. Rzeźbionemu aniołkowi brakowało kawałka dłoni, a jego stopy porośnięte były mchem. Z pęknięcia w podeście wychylał się zadziorny kwiatek. Nikt nie przeszkadzał mu rosnąć tam, gdzie chciał, podobnie jak pnączom i krzewom. Sayre podobały się te niedoskonałości. To właśnie intymność popadających w ruinę budynków przydawała Dzielnicy Francuskiej uroku i tajemniczości. - Wczoraj w nocy Chris wyznał mi, że nie zabił Danny'ego - powiedziała w cichą przestrzeń podwórca. - Jego słowa zabrzmiały dość szczerze. Beck stanął tuż za nią. - Może gonimy za własnymi ogonami? A jeśli Danny'emu udało się popełnić idealne samobójstwo? Sayre dopiła kawę, odstawiła filiżankę i spodeczek na srebrną tacę stojącą na stoliku, po czym wróciła do balustrady. - Co jest dla ciebie święte, Beck? - Dlaczego pytasz? - Chcę ci o czymś powiedzieć, ale musisz przysiąc na to, co najświętsze, że nikomu o tym nie powiesz, ponieważ informując cię o tym, nadużywam czyjegoś zaufania. - W takim razie nic mi nie mów. - Myślę, że powinieneś się dowiedzieć. - W porządku. Wynajmij mnie. Pięć dolarów zaliczki. Będę wtedy z racji zawodu zobowiązany do zachowania twojej tajemnicy. - Myślałam o tym - przyznała Sayre. - Nie mógłbyś jednak zostać moim prawnikiem. Konflikt interesów. - Zatem to, co chcesz mi powiedzieć, ma związek z Chrisem? - Właściwie z Dannym. Spojrzała na niego uważnie, przyglądając się światłocieniem igrającym na jego twarzy w świetle lamp gazowych. Tego dnia, gdy się poznali, nazwala go pachołkiem swojego ojca. Od tamtej pory nie zrobił zbyt wiele, aby zasłużyć sobie na inne miano. Przyznał się do wystawienia jej na spotkaniu z McGrawem po to, aby zobaczyć reakcję Chrisa na zeznania staruszka, ale czy to prawda? Clark ostrzegł ją, aby miała się na baczności przed Merchantem. Zaledwie kilka godzin temu zastanawiała się, jak może być tak nieszczery. Wątpiła nawet w motywy leżące u podłoża jego ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 czarter-jachtow.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste