- Nie... znikać... jej... z... oczu.
- No właśnie. - Federico skierował wzrok na starszego syna. - Ty nie usłuchałeś, prawda? - Tak, tato. - Chłopczyk podniósł ciemnobrązowe oczy i jeszcze mocniej zacisnął paluszki na żołnierzyku, jakby się bał, że ojciec zaraz mu go odbierze. - Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. Przysięgam! - No, to trzymam was za słowo. - Książę przygarnął do R S siebie synów, po czym odwrócił się do Mony. - Wieczorem będę na uniwersytecie. W razie potrzeby proszę do mnie dzwonić na komórkę. - Będę pilnować Artura - z przejęciem zapewnił Paolo. - Paolo, niech każdy z was odpowiada za siebie. Twój brat obiecał, że będzie grzeczny. Dał mi słowo. Wychodząc z pokoju, książę poprawił po drodze stertę dziecięcych książeczek, przy drzwiach odwrócił się i jeszcze raz pomachał chłopcom na pożegnanie. Arturo stał przy lampie obok bujanego fotela i manewrował po jej krawędzi odzyskaną figurką, udając, że żołnierzyk wyskakuje z samolotu. Paolo, posługując się pokaźnych rozmiarów książeczką, próbował strącić ludzika z lampy. A niania jeszcze mu w tym pomagała. Federico potrząsnął głową. Ta lampa chyba nie doczeka wieczora. Zamknął za sobą drzwi. Przeszła mu ochota na dzisiejszą kolację. Najchętniej by się od niej wymówił i spędził resztę dnia z synami. Pia Renati miała świętą rację. Obowiązkom poświęcał nieporównywalnie więcej czasu niż własnym dzieciom. Ledwie wszedł do głównego holu, a od razu pojawiła się jego sekretarka. Idąc za nim krok w krok, bez żadnych wstępów zaczęła wyliczać czekające go w najbliższych dniach zajęcia. Federico słuchał jednym uchem. Gdyby Pia widziała go teraz. Łatwo się domyśleć, jaka byłaby jej reakcja. Spotkanie z przewodniczącym Związku Wędkarskiego, uroczyste przemówienie z okazji otwarcia nowego budynku rządowego... Ta szczera do bólu dziewczyna bez zająknienia wytknę- R S łaby księciu zaniedbania. Ciekawe, czy równie szybko znalazłaby właściwe rozwiązanie. Federico bardzo w to wątpił. - Minęły już dwa tygodnie i naprawdę nie wiem, czy jestem ci potrzebna. - Pia wyjęła butelkę wody z lodówki. - W pałacu jest mnóstwo ludzi, masz ich na każde skinienie. Obsługi jest chyba więcej niż w Białym Domu i na Downing Street razem. - Nie zapominaj, że rodzina panująca jest bardzo liczna - odparła Jennifer. - Stąd tyle służby i ochrony. - Jennifer westchnęła i poruszyła palcami stóp. Nawet w dziewiątym miesiącu ciąży wyglądała rewelacyjnie. Jej płomienne włosy i porcelanowa cera przyciągały wzrok. - Ale nie ma nikogo, kto poprawiłby księżnej poduszki pod nogami, tak? - przekornie zaśmiała się Pia. - Biedactwo.