.- Drobniutka - poprawiła go Maggie.
- Krucha. - Nieprawda. - Maggie otarła kropelkę ściekającą po brodzie Laury. - Jest silniejsza, niż ci się zdaje. Ash prychnął z niedowierzaniem. - Nie przekonasz mnie. Popatrz tylko na te rączki, mniejsze niż u lalki. - Urośnie - uspokoiła go Maggie. - Poza tym, możesz wierzyć czy nie, jest naprawdę silna. - Popatrz - szepnął. - Już śpi. Maggie podniosła się i wyjęła Ashowi z ręki butelkę. - Możesz teraz ułożyć ją w kołysce. - Ja? - zdziwił się Ash. Maggie posłała mu pełne politowania spojrzenie. - Nigdy tego nie robiłeś? - Czy nie robiłem? - zastanowił się. - Robiłem. Wstał ostrożnie, żeby nie obudzić małej, i włożył ją do kołyski. - Patrz - ucieszył się - ona się uśmiecha. Maggie położyła mu rękę na ramieniu i nachyliła się nad kołyską. - Rozmawia z aniołami - powiedziała cicho. Ash zmarszczył czoło. - Co takiego? Maggie wzruszyła ramionami. - Gdzieś, kiedyś słyszałam takie powiedzenie. Kiedy dziecko uśmiecha się przez sen, to znaczy, że rozmawia z aniołami. 112 - Miłe powiedzenie. - Ash otulił Laurę kocykiem. - Myślisz, że nie będzie jej za zimno? Maggie potarmosiła go po czuprynie. - Przestaniesz się wreszcie zamartwiać? Nic jej nie będzie. ROZDZIAŁ ÓSMY W jakimś momencie powzięty przez Maggie plan subtelnej i niepostrzegalnej adaptacji Laury pod dachem Tannerów nabrał rozpędu. Nie można było się ruszyć, żeby nie napotkać czegoś, co by nie świadczyło jawnie o obecności dziecka w domu. Kolejna wizyta w mieście zaowocowała nowym kojcem, który stanął na poczesnym miejscu w bawialni. Zabawki i gryzaczki były wszędzie, zawsze pod ręką, gdy trzeba było czymś zająć uwagę małej. Na podłodze w gabinecie leżał kolorowy koc w zwierzątka. Najbardziej zdumiewające było to, że to Ash osobiście mnożył dziecięce utensylia. Po każdym wyjeździe do miasta wracał z jakimś prezentem dla Laury: a to przywiózł misia, z którym miało się jej milej zasypiać, to gumową grzechotkę w kształcie kości, to znowu książeczkę z obrazkami wyklejanymi materiałami o różnej fakturze. Maggie obserwowała jego poczynania i modliła się w duchu, by sprawy toczyły się dalej w tym, jakże pożądanym kierunku.