się, że koniecznie musi iść do łazienki.
Zwlokła się z łóżka i pobiegła boso, czując pod stopami zimną drewnianą podłogę. Lustro nad toaletką zmatowiało ze starości. Przez jego środek biegło długie pęknięcie, które powodowało, że jej twarz składała się z dwóch oddzielnych części. Trzymając się za brzuch, patrzyła przez chwilę na swe niewyraźne odbicie, prawie siebie nie poznając. Szybko odwróciła głowę w bok. ,,Żałosna’’, przypomniała sobie słowa kelnerek. ,,Odrzucona’’. ,,Bez żadnych szans’ ’. ,,Nic ci się nigdy nie uda. Ani tobie, ani twojemu bękartowi’’. Tak właśnie powiedziała Lorena. Kiedy ponownie uniosła głowę, wyglądała jeszcze gorzej. Rzeczywiście była żałosna. Szybko odwróciła się od lustra. Dlaczego to zrobiła? Dlaczego zdecydowała się na ucieczkę? Jeszcze nigdy nie czuła się tak osamotniona. A dziecko? Nie, tak naprawdę wcale nie chciała być matką! Nie miała zamiaru stać się taka jak te wiecznie potargane kobiety, które przychodziły do ,,Buster’s’’ i nawet nie mogły spokojnie zjeść, bo ciągle musiały pilnować swoich dzieci. Nie chciała być wiecznie zmęczona i zabiegana. Nie po to przecież zaszła w ciążę. Ale właśnie to ją czekało. Aż zakryła usta dłonią, kiedy zdała sobie z tego sprawę. Powinna była pozbyć się dziecka, tak jak kazał jej John. Nawet matka nie była pewna, czy Julianna podjęła właściwą decyzję. Pytała wiele razy, czy rzeczywiście chce mieć to dziecko. Przekonywała, że ukrywanie się przed Johnem będzie bardzo trudne i niebezpieczne. W końcu bez ogródek zaproponowała, że odwiezie ją do szpitala, gdzie sprawą zajmą się odpowiednio opłaceni fachowcy... i będzie po kłopocie. Jednak Julianna naprawdę marzyła o dziecku. Chciała stać się w końcu osobą dorosłą, która za kogoś decyduje. Teraz z jękiem usiadła na podłodze, opierając głowę o pokrytą fornirem szafkę. Już o niczym nie marzyła. Zobaczyła przyszłość, która wydała jej się straszliwie przygnębiająca. Prawie tak samo, jak jej przeszłość. Zamknęła oczy i znowu przeniosła się w czasie. Znowu była w łazience w swoim dawnym mieszkaniu... Wyszła z niej i położyła się koło Johna. Przez chwilę patrzyli na siebie z uśmiechem, a następnie John zapytał, co robiła przez ostatnie tygodnie. Znowu poczuła przyspieszone bicie serca. Zaczęła mówić o zakupach i zajęciach plastycznych, na które chodziła, chociaż myślała wyłącznie o ciąży. John słuchał jej uważniej niż zwykle, a ona doszła do wniosku, że intuicyjnie spodziewał się jakiejś naprawdę ważnej informacji. Wreszcie zaczął przewiercać ją wzrokiem. W końcu znał Juliannę jak nikt inny, lepiej niż własna matka. Po prostu mu powiedz, zachęcała siebie w duchu. Wyduś, że przestałaś brać pigułki, a kiedy nie dostałaś miesiączki, poszłaś do doktora, a ten... Nie, jeszcze nie, pomyślała, nagle ogarnięta panicznym strachem. Jeszcze nie teraz. – A jak twoja podróż? – zapytała. – W porządku. – Gdzie jeździłeś? Spojrzał na nią wymownie. Już dawno ustalili, że Juliannie nie wolno pytać o jego pracę. Wiedziała tylko, że najpewniej pracuje dla CIA lub jakiejś innej agencji rządowej, i to, co robi, jest ściśle tajne. Wystarczało jej to na bardzo długo, bowiem zupełnie nie przejmowała