się. – I zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała.
Wyraźnie coś podejrzewali. Patti zapewne jakiś romans, natomiast Rob, który wiedział o kuli, obawiał się jakiegoś niebezpieczeństwa. Zabrali syna i pojechali. Lucy pomachała im na pożegnanie. – Szkoda, że Georgie nie został na noc – powiedział J.T. z werandy. Lucy weszła po schodkach. Jej dzieci siedziały na poręczach wiklinowych foteli. Po wyczerpującym dniu były zmęczone. To dobrze, pomyślała. Szybko i twardo usną. – Później wyjaśnię wam to dokładniej – odezwała się – ale na razie muszę wam powiedzieć tyle, że Sebastian Redwing jest tutaj. – Gdzie? – ożywił się natychmiast J.T. – To był ten hałas, który usłyszałam przy wodospadzie. Upadł i poranił się. Pomogłam mu dojść do domu. Nie chce, żeby wszyscy się dowiedzieli o jego obecności. Dlatego nic o tym nie wspominałam Robowi i Patti. – To był błąd, pomyślała. J.T. i tak się wygada. – Dlaczego nie chce, żeby ludzie wiedzieli, że tu jest? – zdziwiła się Madison. – Bo on stąd pochodzi. – Aha. Prawdę mówiąc, rozumiem go. – Potrzebuje kilku dni, żeby dojść do siebie – ciągnęła Lucy. – Pomóżcie mi przygotować gościnny pokój na górze. Przez jakiś czas będę tam spała. Teraz muszę zajrzeć do Sebastiana. Dacie sobie radę? – Jasne, mamo. – Madison poderwała się z miejsca z zaróżowioną twarzą. Lucy uśmiechnęła się ironicznie. Pojawienie się tajemniczego przyjaciela ojca, a zarazem agenta do specjalnych zadań, było wielkim wydarzeniem w beznadziejnie nudnym życiu jej córki. – Czy możemy jeszcze coś zrobić? – dopytywała się dziewczyna. – Na razie nic. Dziękuję. Gdy Lucy weszła do swojej sypialni, Sebastian był już na nogach. Zdjął koszulę. Całe ciało miał podrapane i posiniaczone, ale poza tym był w doskonałej formie fizycznej. Widocznie jednak nie cały czas spędzał w hamaku. – Możesz tu spać – powiedziała. – Wrzucę twoje ubranie do pralki. Jutro pojadę z dziećmi do motelu i przywiozę ci wszystko, czego możesz potrzebować. – Sam mogę tam pojechać. – Nie kłóć się ze mną. Nie jestem w odpowiednim nastroju. – Dobrze, proszę pani – uśmiechnął się Sebastian blado. – Usiądź, bo upadniesz – powiedziała Lucy i wyjęła z szafy pudełko z lekarstwami. – Czy mam ci pomóc zdjąć spodnie? – Dziękuję, poradzę sobie sam. W milczeniu pochyliła się nad pudełkiem. Prowadząc firmę turystyczną, dobrze zapoznała się z zasadami pierwszej pomocy. Rob był w tym jeszcze lepszy, bo posiadał kwalifikacje ratownika medycznego, ale odesłała go do domu i musiała poradzić sobie sama. Znalazła maść z antybiotykiem i podręcznik ratownika. Sebastian leżał już w łóżku, przykryty patchworkową narzutą swej