jak schudnac z dolnej partii brzucha
z prezerwatywą zaowocował przyjściem na świat chłopczyka, któremu powinni w zasadzie dać na imię Huragan. Jeszcze zanim nauczył się raczkować, Thane domagał się, by kłaść go w ciekawych miejscach, które badał z zainteresowaniem. Wkrótce potem, gdy już chodził, wszyscy domownicy musieli bez przerwy pilnować dziecka, które wciąż szukało guza. Teraz synek miał dwa lata, a Milla poważnie zastanawiała się nad kaftanem bezpieczeństwa. Dla siebie. Zabawnie się to wszystko ułożyło. Jej małżeństwo z Diazem - wciąż musiała przypominać sobie, by nazywać go James - trwało już dziewięć lat. Wstrzymywała się z decyzją o ślubie aż do czasu rozwiązania najważniejszych problemów ich obojga, czyli po prostu pracy Milla wciąż formalnie pozostawała szefową Poszukiwaczy, ale kierowanie organizacją spadło praktycznie na barki Joann Westfall, podczas gdy Milla ograniczyła się do zbierania funduszy, co też zajmowało sporo czasu. Dostawała już regularną pensję, miała mniej więcej stałe godziny pracy i nie musiała nigdy zostawiać dzieci samych na noc. Diaz testował broń palną dla dużego zakładu zbrój eniówki, a poza tym pracował jako konsultant policji El Paso, biura szeryfa i kilku prywatnych firm ochroniarskich. Milla prawie się rozpłakała, an43 458 gdy wreszcie powiedział jej, co będzie robić. Bała się strasznie, że Diaz nie znajdzie legalnej pracy, w której atutem i zaletą będą jego wyjątkowe umiejętności. Wyglądało na to, że nigdy nie dorobią się fortuny, ale mieli dość pieniędzy, by wychowywać dzieci i od czasu do czasu pozwolić sobie na mały luksus. A to wystarczało jej z nawiązką. Mieszkanie w apartamencie Milli, z tak wieloma sąsiadami tuż za ścianą, niepokoiło Diaza. Nie narzekał, ale ona widziała, jak jest zdenerwowany, jak nie może znaleźć sobie miejsca. Kiedy Milla była w piątym miesiącu ciąży z Linneą, Diaz zaczął działać jej na nerwy tak bardzo, że postanowiła coś z tym wreszcie zrobić. Diaz rozejrzał się po okolicy i znalazł dom na tyle oddalony od innych, by mógł znaleźć w nim spokój, a jednocześnie stojący na tyle blisko domów sąsiadów, by Milla nie czuła się odizolowana od ludzi. Był to stary, przyjemny budynek z drzewami rosnącymi na podwórku i z czterema przestronnymi sypialniami. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że wszystkie te pokoje się przydadzą. Kupili dom, dbając o bezpieczeństwo dziecka, ogrodzili podwórko - i nie zwlekając, wprowadzili się. Milla była szczęśliwa. Choć długo miała wątpliwości, gdy wreszcie się pobrali - prawie rok po pierwszych oświadczynach - znalazła wielkie szczęście. Patrzenie na męża zajmującego się dziećmi było dla niej źródłem nieustannej radości. Najpierw podchodził do Linnei ostrożnie, niczym do bomby zegarowej - ale wkrótce, dzięki własnemu zacięciu i an43 459 uporowi, nauczył się zmieniania pieluch i wszystkich innych tajników pielęgnacji niemowlęcia. Nieco gorzej było z wychowaniem i dyscypliną. Diaz nie do końca pojmował zawiłości tych dziedzin.